Kategorie
A co u nas?

040 I nadal płoną lasy

Taka jest tu susza, bo deszczu niewiele, że co jakiś czas mamy tu pożary lasów, a w Brandenburgii, to już problem nagminny, bo co roku jest jakiś ogromny pożar. Tak jest i teraz płonie czterysta hektarów lasu na południu od Berlina. Już z wiosek koło Berlina ewakuowano około sześćset osób. A czterysta jednostek straży gasi ten pożar. Wybuchł w czwartek. A jak by tego było mało to podobno są tam też niewybuchy z drugiej wojny światowej. Aż strach pomyśleć, co by się stało jakby to wybuchło.
A piszę o tym dlatego, że tam na południu Berlina jest nasz kościół, do którego co niedziela staramy się jeździć. Berlin co prawda nie jest zagrożony bezpośrednio, ale mimo wszystko jakiś niepokój jest we mnie. My mieszkamy w innej części miasta. Ta południowa część jest spokojniejsza. Nawet kiedyś myślałam sobie o tym by, jak tylko będzie możliwość tam się przeprowadzić.
A puki co trzeba mieć nadzieję, że ten pożar będzie opanowany i że nic poważnego się nie stanie.

Kategorie
A co u nas?

039 Tęsknota i różne refleksje

A jednak mnie dopadła. Wczoraj myślałam że się popłacze. Tak się tu jakoś czułam samotna, że aż zaczęłam tęsknić do Polski. Nawet do polskiego jedzenia, bo i tego mi tutaj brakuje. Są sklepy polskie, ale puki nie znajdę pracy muszę się obejść ze smakiem. Naszły mnie różne refleksje. Tutaj społeczeństwo jest konsumpcyjne. Liczy się sukces dobrobyyt, a te takie zwyczajne wartości jak przyjaźń czy po prostu gościnność jakby tego tutaj nie było. Szczególnie widać to gdy zbliżają się np. święta Bożego narodzenia. Już w listopadzie w czasie adwentu ludzie sobie ofiarują pamiątki świąteczne. Ale wszystko to jest takie spłycone, sprowadzone do marketingu,nachalnych reklam, zmuszających do obchodu świąt według amerykańskich tradycji.nie odnajduje się w tym żadnych wartości duchowych. Dopiero teraz zrozumiałam tych, którzy mówią, że tęsknią za Polską.
I teraz gdy się odchodzi od wartości naszej kultury może i nawet cywilizacji podnoszą się głosy, że Europa może upaść jpod nawałem islamu. No ale jak może być inaczej skoro odeszliśmy od naszych korzeni? Szczególnie się to odnosi do krajów zachodnich.
Broń Boże, nie jestem dewotką, ale właśnie tak odebrałam to wszystko patrząc na to co jest tutaj. Są plusy i minusy jak wszędzie zresztą. Ale pewne rzeczy są mimo wszystko ważne i wspólne dla wszystkich i to niezależnie od tego gdzie jesteśmy. I jeżeli to zatracimy, to nie wiadomo, być może, naprawdę się okażeże jesteśmy bliscy upadku naszych europejskich wartości.

Kategorie
A co u nas?

038 Nareszcie burza

No i wreszcie mieliśmy burzę. Nie była wielka, ale najważniejsze, że spadł deszcz, który jest tu tak bardzo potrzebny. Bo u nas susza. W Polsce co jakiś czas są burze i pada po mimo tych upałów, a tutaj dosłownie nic, przynajmniej w Berlinie. Można tylko dziękować Bogu że nie ma tak katastrofalnej sytuacji jak tutaj. Aż boję się pomyśleć jak będzie później, bo już teraz żywność zdrożała, a to z powodu tych strat. Strażacy i policjanci proszą, by właściciele troszczyli się o drzewa i roślinność na posesjach, żeby je po prostu ratować. Wystarczy że wyleje się trochę wody na ziemię to się czuje, jak ta woda paruje.
Jak zaczęło padać to wyszliśmy na zewnątrz nie zwracając uwagi na to, że możemy zmoknąć. Ale chcieliśmy odetchnąć świeżym powietrzem. Trzeba się modlić o deszcz.

Kategorie
A co u nas?

037 Wizyta w berlińskim ZOO. powrót do wspomnień z dzieciństwa

Już od jakiegoś czasu postanowiłam się jakoś zrelaksować. Baerdzo chciałam zobaczyć berlińskie ZOO. Słyszałam o nim w programach telewizyjnych i bardzo chciałam je zobaczyć, a przede wszystkim porównać z tym jak jest w Polsce. Poza tym chodziło mi też o to by dowiedzieć się jakie są możliwości obejrzenia czegoś przez osoby niewidome.
Niestety nie byłam we wrocławskim zoo, ale w Berlinie mi się spodobało. Pierwsza wizyta to była tylko taka, żeby się zorientować jak tam jest. Otuż nie ma problemów dla osób na wózkach jeździ się całkiem nie źle. Osoby niewidome po poprzednim skontaktowaniu się telefonicznie mogą mieć przewodnika który wszystko pokaże i wyjaśni. Oczywiście płaci się trochę drożej, ale warto. Jeśli się nie zna niemieckiego może być ktoś, kto mówi po angielsku. Są również toalety dla osób na wózkach. Jedyna rzecz, która mi się nie podobała to to, że małpy były w budynku za grubym szkłem, więc nawet nie mogłam ich usłyszeć. Ale na zewnątrz były słonie i kąpały się w wodzie i potem w piasku. można to było doskonale usłyszeć.
chodząc tam przypomniało mi się jak do szkoły przyjeżdżali z ogrodu zoologicznego w Płocku z różnymi małymi zwierzętami i można je było dotknąć. Dyrektorem wtedy był pan Taworski o ile dobrze pamiętam i on kiedyś opowiadał nam o tapirachktóre wtedy w zoo tam były. Dotykałam wtedy malutkiego lewka.
Zamierzam się wybrać do berlińskiego zoo po raz drugi. I wtedy po dokładnym zwiedzeniu opiszę wam jak tam jest. Ale pierwsze wrażenie naogół jest dobre.

Kategorie
A co u nas?

036 Hura! Sukces!

Hura! Sukces! Jesteśmy zarejestrowni w urzędzie pracy! Wczoraj ostatecznie podaliśmy wszystkie dokumenty. Ale to dopiero początek pracy. Po pierwsze, zgodnie z umową będziemy składać prośbę o możliwość bezpłatnej nauki niemieckiego. A potem będą dalsze rozmowy, ja dodatkowo mam przejść badania lekarskie, bo muszą sprawdzić na ile jestem zdolna do pracy i tak dalej.
Ale coś się ruszyło. A dzisiaj był u nas technik odnośnie internetu. Ponieważ nie mamy jeszcze linii telefonicznej to trochę się przeciągnie ale już niedługo będę mieć z powrotem lepszy internet.
U nas też gorąco i cały czas ani kropli deszczu. Nie wiem jak ja to zniosę bo jeszcze dodatkowo jestem przeziębiona.
A puki co z utęsknieniem czekam na porządną ulewę. może być nawet burza.Dopiero w nocy można trochę odetchnąć.

Kategorie
A co u nas?

035 Kolejna przeprowadzka i do przodu

W jakiś czas później po tej sytuacji z kotem ci sami znajomi zaproponowali nam, że moglibyśmy u nich wynająć pokój. Warunki trochę spartańskie, ale byłaby możliwość meldunku i rejestracji w Berlinie. W końcu udałoby się nam wyjechać z tej Brandenburgii gdzie wszyscy mówią że ten region nie jest dobry. Obiecanej rozmowy na temat pracy nie było. A już dość mieliśmy walki dosłownie o wszystko.
Bez żalu wyjechałam z EisenhÜtenstadt. I W Berlinie już na dzień dobry miłe zaskoczenie. Automatycznie dostałam zezwolenie na pobyt w Niemczech w Berlinie i to bez żadnych ograniczeń. Ahmed dostał na pół roku ale z możliwością odnowienia. Z meldunkiem nie było problemów. Udało się nam też zarejestrować jako osoby poszukujące pracy bo tego wymagała agencja która nam pomaga znaleźć pracę. Co do mnie to będzie lekarz decydować czy mogę pracować według kryteriów niemieckich. Ale mam nadzieję że to minimum trzy godziny dziennie to chyba mi dadzą. W każdym razie wszystko ruszyło do przodu.
Tak nawiasem mówiąc jeśli ktoś narzeka w Polsce na biurokrację to niech przyjedzie tutaj i zobaczy ile trzeba się nawypełniać papierków, papiereczków żeby coś dostać.
Ale najbardziej z tego wszystkiego to niesamowita była jazda do Berlina. Jechaliśmy wielkim towarowym samochodem, bo znajomi mają sklep i magazyn więc przyjechali nas zabrać razem z naszymi rzeczami. Jechaliśmy w części towarowej w takim boksie bez okien. Było to trochę nielegalne bo jakby nas policja zatrzymała to skończyłoby się mandatem. Ale tylko ten samochód miał platformę po której mogłam wjechać wózkiem do środka. Klimatyzacja włączona więc było znośnie tylko że nas wytrzęsło trochę. Wyobrażałam sobie w jakich koszmarnych warunkach przemytnicy wwożą nielegalnych emigrantów w chłodniach lub takich właśnie boksach towarowych. Oni często są upchani po kilkanaście osób. Myśmy w porównaniu z nimi mieli luksus. Wózek został tak zabezpieczony żeby się nie ruszał na zakrętach. A Ahmed leżał sobie na materacu i miał tylko pilnować by nam coś z naszych rzeczy nie spadło na głowę. Mieliśmy wodę jedzenie i w razie problemów mieliśmy dać znać przez komurkę. I dojechaliśmy szczęśliwie.
Poza tym dostałam wreszcie odzież medyczną którą mam nosić pod ubraniami. To z powodu tych problemów limfatycznych. I gdyby nie to, że od czasu do czasu łapią mnie jakieś infekcje albo przeziębienia to byłoby całkiem nie źle.

Kategorie
A co u nas?

034 Śmieszna sytuacja z kotem

Po skończonych badaniach nocowaliśmy w Berlinie u znajomych. Było dość ciepło, więc postanowiliśmy urządzić sobie grila na świeżym powietrzu. Jest tam akurat dużo miejsca a my przyrządzaliśmy rybę z grila. Wszyscy się już najedli i tylko znajomi postanowili zostawić jeszcze dość duży kawałek ryby dla kogoś z przyjaciół. Nie minęła jeszcze chwila, gdy nagle na stół wskoczył ich kot i bezczelnie wprost z talerza zaczął jeść rybę. Nawet jej nie porwał i z nią nie uciekał, tak bezczelnie na oczach wszystkich zajadał sobie smacznie. Po pierwszym zaskoczeniu zaczęliśmy się śmiać. Jeszcze takiej sytuacji nie było. A ten ktoś musiał by się obejść ze smakiem, ale na szczęście nie przyszedł.
Potem wpadłam na pomysł że szkoda że nie zrobiliśmy zdjęcia. Jeszcze potem na drugi dzień nam się to przypominało.

Kategorie
A co u nas?

033 Jak to student profesora przewyższył

Tak się złożyło, że byłam na konsultacji lekarskiej i w końcu zostałam trzy dni w szpitalu, żeby lekarze mogli jeszcze przeprowadzić jakieś badania i testy hormonalne. I otóż zaraz pierwszego dnia miałam mieć pobieraną krew. Odrazu wiedziałam że jak zawsze będą z tym problemy. Przyszła pielęgniarka po jednej czy dwóch prubach się poddała. Przyszedł jeden lekarz, profesor który uczy studentów bo to szpital uniwersytecki. Powiedział na początku, że on mi krew pobierze bo nieraz miał osoby które miały ten sam problem i po kilku próbach się poddał. Wreszcie zawołał jakiegoś studenta. Po trzecim razie studentowi się udało mi pobrać krew do badań.
Po jakimś czasie przychodzi ten profesor i widzi że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Ahmed mi powiedział, że po reakcji jego twarzy widać było że ten profesor był zły. No bo przecież jak to. On który miał tyle doświadczenia nie mógł tego zrobić.
No cóż przydałaby mu się mała lekcja pokory.
A tego studenta jak coś trzeba było zrobić to za każdym razem wołano go do mnie. I zięki temu tak bardzo mnie tym razem nie pokłuli.

Kategorie
A co u nas?

032 Legenda

Ten wpis dedykuję szczególnie skrzypeńce, która mnie prosiła, żebym zamieściła tą legendę. Opowiada ona o miłosierdziu Bożym ale tak, jak jest to w tradycji muzułmańskiej. Muzułmanie wierzą że gdy człowiek umiera i robił wiele dobra w życiu wtedy dobrzy aniołowie zabierają go do raju. Jeśli postępował źle wtedy inna grupa złych aniołów bierze do piekła takiego człowieka.
Ale przechodzę do legendy.
Był pewien morderca, który zabił 99 osób. Mimo wszystko jakiś okruch żalu był w jego sercu. Chciał, by mu Allach wybaczył. Spytał się mędrca który wydawać się mogło posiadał wielką wiedzę religijną.
"zabiłem 99 osób. czy jest możliwe żeby Allach mi wybaczył? "
nie, to jest niemożliwe. Zabiłeś wiele osób, więc Allach ci nie wybaczy.
Człowiek ten zapłonął gniewem i zabił tego mędrca. I znów szukał odpowiedzi na to pytanie. Aż wreszcie inny człowiek powiedział, że Allach może przebaczyć i poradził, temu mordercy, by ten poszedł do innego miasta i szukał ludzi którzy są szczerze oddani Allachowi i z nimi się modlił.
Ale stało się, że morderca zmarł będąc w połowie drogi do tego miasta w którym miał się modlić. Przyszli źli aniołowie i mówią:
On musi iść do piekła, bo zabił stu ludzi.
Ale dobrzy aniołowie odpowiadają:
"nie, on nie może iść do piekła bo chciał prosić Boga o przebaczenie i szedł się modlić.
Nato wtrącił się trzeci anioł i mówi:
"Zmierzcie jakdaleko jest od tego miasta, gdzie miał się modlić. Jeśli przejdzie więcej niż pół drogi i będzie bliżej do tego miasta wtedy pujdzie do raju. Jeśli będzie daleko od tego miejsca modlitwy, pujdzie do piekła.
Gdy liczyli, Allach sprawił, że człowiek znalazł się niedaleko miejsca modlitwy, bo w jego sercu tliła się iskierka nadziei na przebaczenie i odrobina skruchy.
Idobrzy aniołowie wzięli go do raju.
Tak się kończy ta legenda.

Kategorie
A co u nas?

031 Niedługo pierwszy dzień lata

I niedługo pierwszy dzień lata. Dla niektórych to pierwszy dzień wakacji i czas odpoczynku. A dla mnie? Czas ważny. Bo ciągle oficjalnie nie mamy auzwajsu czyli dokumentów. ten tzw. urząd emigracyjny robi wszystko, żeby nas wyrzucić. Interpretują przepisy jak chcą. Najpierw było mówione że ja mogę zostać trzy miesiące a mąż nie ma prawa. Jak im pokazliśmy książeczkę przed nosem ze wszystkimi przepisami i wytknęliśmy że nie mają racji, to zmienili zdanie że mąż może zostać ale jako turysta i ja też. A prawda jest taka, że możemy zostać ale trzeba szukać pracy. I teraz sytuacja jest taka, że praca jest, z firmy dzwonią codziennie kiedy dostarczymy im dokument z tzw. urzędu pracy. Ale dopiero można się rejestrować po trzech miesiącach które miną 1 lipca. A oni chcą byśmy wyjechali 29 czerwca. wynajęliśmy prawnika i płacimy 50 euro co miesiąc żeby nam pomógł. Jak będą problemy to podamy sprawę do sądu, bo meldunek jest praca jest tylko urząd robi niesłusznie problemy. No i teraz prawnik bęzie się z nimi użerał. Aż sprawa się zakończy sukcesem, bo przecież chcemy pracować. Co krok to kłody pod nogi. żebyśmy sami wyjechali. Ale my robimy wszystko, żeby się nie dać. A teraz to stoją pod murem, bo będą mieli dowód, że pracy poszukujemy więc muszą odpowiedzieć. Pozytywnie lub negat ywnie. Od tego zależą dalsze kroki. Trzymajcie kciuki.

EltenLink