Kategorie
A co u nas? wspomnienia

079 Zdarzenie z mojego życia którego chyba nigdy nie zapomnę.

Przeglądając blogi natrafiłam na wpis Zuzler na temat wszystkich świętych, choć nie tylko. I właśnie ten wpis przypomniał… nie, odkrył na nowo, bo jego nigdy nie zapomnę jedno wydarzenie a raczej doświadczenie z mojego życia.
Gdy jeszcze chodziłam do szkoły w czasie wakacji wyjechałam na oazę. To był obóz połączony z codzienną modlitwą. A organizowała to chyba parafia z Łodzi. Mieszkaliśmy na terenie plebani w Będkowie to jest w wojewudztwie łudzkim. Proboszczem był tam wtedy ks. Bator. Takie było jego nazwisko. A jak się nazywa dowiedziałam się później. . I któregoś dnia, to było w czasie rekreacji to jest wieczoru na którym były małe przedstawienia, które przygotowywaliśmy, ten ksiądz zaczął ze mną rozmawiać. Powiedział mi wtedy że bardzo chciałby zobaczyć się ze mną na drugi rok, gdy znów będzie organizowana oaza. I dodał wtedy, że nie wie czy potem jeszcze uda się nam spotkać.
I to było tyyle. Ja również chciałam się z nim zobaczyć, porozmawiać. Bo był człowiekiem (tak ja to wtedy odebrałam) bardzo otwarty na innych, i potrafiący rozmawiać z ludźmi.
Minął rok. Oaza również była organizowana w tym samym miejscu. Tylko ja nie mogłam jechać, bo mama miała jakieś inne plany. Zaczęłam więc prosić, bym mogła pojechać, że bardzo chciałabym się spotkać z jednym księdzem, proboszczem tej parafi. A mama mówi że zobaczysz się z nim w następnym roku. I nie wiedzieć czemu ja powiedziałam wtedyP A jeśli go nie zobaczę… Na co mama stwierdziła krótko „Głupi a jesteś jak go nie zobaczysz, przecież nie jedzie za granicę. I rozmowa była skończona. Nie pocieszyło mnie to. Ale już nic nie mogłam zrobić. W pokoju rozzpłakałam się. na szczęście nikt tgo nie widział.
Parę miesięcy później przyjeżdża inny ksiądz, którego znałam. I pyta. Jak tam plany na wakacje. Chcesz jechać na oazę? i ja odpowiadam że tak. że bardzo się chcę zobaczyć z księdzem z Będkowa. A ksiądz Andrzej na to: „To nie wiesz, że on zmarł? Podobno cały czas pytał o Ciebie.

Przeglądając blogi natrafiłam na wpis Zuzler na temat wszystkich świętych, choć nie tylko. I właśnie ten wpis przypomniał? nie, odkrył na nowo, bo jego nigdy nie zapomnę jedno wydarzenie a raczej doświadczenie z mojego życia.
Gdy jeszcze chodziłam do szkoły w czasie wakacji wyjechałam na oazę. To był obóz połączony z codzienną modlitwą. A organizowała to chyba parafia z Łodzi. Mieszkaliśmy na terenie plebani w Będkowie to jest w wojewudztwie łudzkim. Proboszczem był tam wtedy ks. Bator. Takie było jego nazwisko. A jak się nazywa dowiedziałam się później. . I któregoś dnia, to było w czasie rekreacji to jest wieczoru na którym były małe przedstawienia, które przygotowywaliśmy, ten ksiądz zaczął ze mną rozmawiać. Powiedział mi wtedy że bardzo chciałby zobaczyć się ze mną na drugi rok, gdy znów będzie organizowana oaza. I dodał wtedy, że nie wie czy potem jeszcze uda się nam spotkać.
I to było tyyle. Ja również chciałam się z nim zobaczyć, porozmawiać. Bo był człowiekiem (tak ja to wtedy odebrałam) bardzo otwarty na innych, i potrafiący rozmawiać z ludźmi.
Minął rok. Oaza również była organizowana w tym samym miejscu. Tylko ja nie mogłam jechać, bo mama miała jakieś inne plany. Zaczęłam więc prosić, bym mogła pojechać, że bardzo chciałabym się spotkać z jednym księdzem, proboszczem tej parafi. A mama mówi że zobaczysz się z nim w następnym roku. I nie wiedzieć czemu ja powiedziałam wtedyP A jeśli go nie zobaczę? Na co mama stwierdziła krótko "Głupi a jesteś jak go nie zobaczysz, przecież nie jedzie za granicę. I rozmowa była skończona. Nie pocieszyło mnie to. Ale już nic nie mogłam zrobić. W pokoju rozzpłakałam się. na szczęście nikt tgo nie widział.
Parę miesięcy później przyjeżdża inny ksiądz, którego znałam. I pyta. Jak tam plany na wakacje. Chcesz jechać na oazę? i ja odpowiadam że tak. że bardzo się chcę zobaczyć z księdzem z Będkowa. A ksiądz Andrzej na to: "To nie wiesz, że on zmarł? Podobno cały czas pytał o Ciebie.
Zamurowało mnie. Za jakiś czas pojechaliśmy z ks. Andrzejem do rodziców ks. Batora.
Jak oni się ucieszyli, że przyjechałam. Mówili, że ks. Bator chorował na raka, że pytał o mnie, że oni mnie szukali, bo myśleli, że ja również przyjadę. Potem pojechaliśmy na cmentarz. I po modlitwie odmówionej razem mama księdza Batora mówi "widzisz Iwonka dopiero teraz przyjechała?że ona bardzo chciała cię zobaczyć. Tej modlitwy i tej rozmowy nigdy nie zapomnę. Jego mama mówiła tak jak by tu był. I w sercu mielliśmy nadzieję, że on to znaczy ks. Bator słyszy wszystko, że nas rozumie, i tą modlitwę, za niego, za jego duszę i tą naszą rozmowę połączoną z tą modlitwą
Ale, co najważniejsze, że on tam, w niebie, modli się do Boga za nas.
I wtedy chyba po raz pierwszy uświadomiłam sobie, co oznaczają słowa "świętych obcowanie", które przecież nie raz mówimy w czasie mszy świętej.

5 odpowiedzi na “079 Zdarzenie z mojego życia którego chyba nigdy nie zapomnę.”

Piękne doświadczenie. I trudne zarazem. „Spieszmy sie kochać ludzi. Tak szybko odchodzą. Zostają po nich buty i telefon głuchy…”

Pamiętam Iwonko Twoje opowieści o księdzu Andrzeju.
Pamiętam jak mówiłaś, że tłumaczył Ci całe Credo, wers po wersie.
A ksiądz Bator na pewno teraz czuwa nad Tobą i Twoim mężem w niebie.

Tak właśnie było. I nie wiem czy wiesz, ale ksiądz Andrzej też już nie żyje.

Iwonko, módl się do tego Księdza, bo On sobie Ciebie już tu na ziemi wziął pod opiekę, więc tym bardziej teraz tam w niebie z pewnością chce Ci pomagać..

Z pewnością tak jest. I myślę, że nie on jeden tam w niebie modli się za mnie, ale i wszystkie osoby, któremnie znały. I tak zapewne jest z każdym, bo myślę, że każdy z nas ma takiego „opiekuna”, który się modli za nas. I my nie powinniśmy zapominać o tych, którzy już odeszli, bo oni również potrzebują tam naszej modlitwy, a szczególnie Ci, którzy są .w czyśćcu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink